Obszar nieznanego od zawsze był domeną mistyków i mędrców. Doszliśmy jednak do momentu, kiedy jako jednostki i ludzkość stanęliśmy w obliczu bezprecendensowego łańcucha zmian. Ewolucja zaprasza nas, a może wręcz popycha, abyśmy pochylili się w pokorze przed tajemnicą życia. Nic już nie działa jak kiedyś. Dotychczas sprawdzone sposoby na życie i rozwiązywanie spraw, w skali mikro i makro, nie przynoszą już tych samych rezultatów. Tak naprawdę nie mamy odpowiedzi na pojawiające się zagadnienienia, a wręcz coraz więcej pytań. Wyzwania są większe niż nasza umiejętność radzenia sobie w zakresie środowiska naturalnego, zdrowia, relacji, rodzicielstwa, kariery, intymności i innych. Nowe pokolenia nie kupują od nas łatwych, lecz coraz bardziej bezużytecznych, rozwiązań. Wysoki w krajach rozwiniętych wskaźnik samobójstw osób bardzo młodych daje do myślenia i zatrzymuje nas w kontemplacji, kiedy to wybraliśmy niewłaściwą drogę? Gdzie nie radzimy sobie w obliczu niewiadomej? Czy są nowe rozwiązania do starych problemów?
Czy mamy inny wybór niż zacząć eksplorować obszar nieznanego? Przynajmniej być ciekawym? Czy jest może inna droga, niż próba ratowania i naprawiania starych sposobów rozwiązywania problemów, które i tak nas zawodzą?
Stoimy na krawędzi katastrofy naturalnej, niezliczone gatunków zwierząt i roślin giną każdego miesiąca, setki wojen rozrywają naszą planetę. W momencie, gdy to czytasz, “gdzieś tam” masowo ludzie i zwierzęta cierpią. Tak, jest to przytłaczające. Wydawać by się mogło, że jedyne co pozostało, to odciąć się od kolektywnego bólu i skupić się na osobistym biegu życia. Ale nawet tutaj stoimy przed osobistymi wyborami i dylematami, na które trudno zamknąć oczy.
Jak nawigować przez to rozległe, nieznane terytorium, w którym się niespodziewanie znaleźliśmy?
Intencją tego artykułu jest podzielenie się osobistymi doświadczeniami i zgromadzoną wiedzą oraz mądrością, abyśmy mogli podejść z ciekawością do tego zagadnienia, widząc w tym ewolucyjną szanse, raczej niż zagrożenie. Moim pragnieniem serca jest zapalenie iskry nadziei, wskazanie nowych horyzontów i rozniecenie płomieni miłości w tej ciemnej nocy naszej kolektywnej podróży. Nikt nie jest w tym tak naprawdę sam. Wszyscy przechodzimy przez zaskakujące wyzwania i zakręty życiowe. Razem możemy nauczyć się, jak inaczej żyć, tworząc z miejsca “nie wiem”. Choć na początku może wydawać się to przerażające. Cóż, cały system edukacji i naszego wychowania do życia w społeczeństwie zbudowany jest przecież na wiedzeniu…
Zacznijmy od zakreślenia tła
Patriarchat
Chciałabym nas tutaj zaprosić do przedefiniowania lub rozszerzenia, czym jest patriarchat. Widzę to raczej jako system kontroli, opresji i posiadania powstały na bazie lęku przez nieznanym, niż jako opresję kobiet przez mężczyzn i walkę płci. Kontynuując ten tok myślenia, jest to przejaw niedojrzałej, dominacyjnej męskiej energii oraz zamrożonej, zranionej, bez mocy kobiecości – w każdym z nas, bez względu na płeć. Nasza niezdrowa męskość próbuje kontrolować i desperacko zarządzać rzeczywistością, nie mając pojęcia o głębszych siłach życia biorących udział w tej grze. Naszego wewnętrznego mężczyznę przeraża wszystko to, co dzikie, nieokiełznane, nie możliwe do opanowania jak żywioły, przyroda, prawdziwa kobieca natura, jak i esencja seksualności. Nasze ego bezskutecznie próbuje zastopować przejawy życia i sił, które są znacznie większe od niego samego. Ego jest rozumiane tutaj jako system identyfikacji powstały na bazie naszych przeszłych doświadczeń, przekonań, wierzeń oraz projekcji, przyszłych nadziei i pragnień. Niedojrzałe ego żyje stale odtwarzaną przeszłością oraz jest zorientowane na przyszłość, nie jest w stanie doświadczać tu i teraz. Problem nie stanowi jednak ego samo w sobie, jak często się mówi, lecz przywiązanie do niego. Tracimy wolność, podczas gdy próbujemy udowodnić naszą oddzielność istnienia i sprostać wymyślonemu auto wizerunkowi. To zaciśnięcie i trzymanie tworzy cierpienie. Drogą wyjścia z niego jest przyjęcie schronienia w niepoznanym, danie sobie i innym zgody na niewiedzenie i ciekawość odkrywania nowych perspektyw, także na siebie samego.
Czy jest to bezpieczne?
Zaufanie
Pierwszym krokiem jest skonfrontowanie się z naszą umiejętnością ufania. Niestety w historii ludzkości rozwinęliśmy rozległy obszar braku zaufania do siebie samych, rządów, autorytetów, religii, ciała i niewidocznego świata. Posunęliśmy się w tym na tyle daleko, aby znacznie ograniczyć możliwość odczuwania i empatii. Ciało uczyniliśmy wrogiem, niewolnikiem lub w najlepszym razie użytecznym narzędziem do realizacji naszych koncepcji, pozwalając, aby intelektualny umysł przejął kontrolę. Odzwierciedlone jest to także w tym, jak traktujemy Ziemię. Zamiast wdzięczności i troszczenia się jak o naszą matkę, która daje i podtrzymuje nasze życie, eksploatujemy jej zasoby dla własnej, krótkoterminowej gratyfikacji i zaspokojenia głodu duszy, z braku umiejętności przyjęcia jej nieskończonej miłości do nas.
Nasze procedury porodowe są nieludzkie. To pierwszy moment, w którym zakotwicza się fundamentalny brak zaufania do ludzi, świata i ciała. Nie możemy ufać światu, który traktuje nas z tak wielkim brakiem wrażliwości wynikającym z własnego odcięcia i traumy. Wraz z naszym porodem rozpoczyna się historia przetrwania, zamiast życia i radosnej kreacji. Jak możemy celebrować życie, gdy zmierzenie, zważenie i zaszczepienie jest ważniejsze niż kochający dotyk matki?
Trudno uwierzyć, że zaszliśmy tak daleko.
Najbardziej tragiczne jest jednak to, że większość z nas uważa ten rodzaj znieczulenia i odejścia od tego, co naturalne, za akceptowalną normę. Naturalne środowisko wysyła nam stale sygnały alarmowe poprzez szalejące powodzie, huragany, dzikie pożary, erupcje wulkanów. To mocny, acz kochający, sygnał dla nas ludzi. Czy umiemy go właściwie odczytać? Czy widzimy połączenie pomiędzy klęskami żywiołowymi, a tym jak traktujemy pierwiastek kobiecy w świecie i w sobie?
Jak możemy odpowiedzieć na to mądrze, zamiast reagować z miejsca lęku?
Uleczyć przeszłość
Musimy zacząć od gruntownego uzdrowienia przeszłości. Każdy z nas nieświadomie przechowuje zbiorowe i indywidualne zranienia i traumy. Nasze ciało zostało ukształtowane ze wspomnień. Niektóre energie są utknięte i zastygłe, powodując, że życie nie może swobodnie płynąć. W efekcie stale odtwarzamy w życiu te same historie z przeszłości w nowych odsłonach. Tworzą się skurcze mięśni i usztywniają się powięzie, aż w końcu rozwijamy nieświadomie kolejne choroby, kiedy to ciało próbuje rozwiązać wewnętrzny konflikt. Podczas, gdy ciało to nasz dom, to nasza świątynia. Faktycznie może to być przerażające, zagłębić się w animalistyczną cielesność. Rozwinęliśmy wiele strategii rozpraszania się, unikając odczuwania bólu i cierpienia, trzymając się z dala od naszego jedynego domu – schronienia, jakie w tym momencie mamy. Rozpoczęcie procesu uzdrawiania poprzez świadomość ciała, może być podróżą przynoszącą wiele pożytku, jak i przyjemności. Zaczynamy odkrywać mądrość ukrytą w ciele, poznawać ten fascynujący, stale zmieniający się, mikrokosmos. Skoro mamy możliwości przekształcenia zranień i bólu utkniętego w ciele, wtenczas to nasz wybór, czy ciało jest źródłem bólu i strachu czy rozkoszy i bezpieczeństwa. Mamy ogromne szczęście żyć w czasach, gdy mamy dostęp do niewiarygodnych metod uzdrawiania ciałoumysłu i otwierania potencjału wykraczającego poza nasze wyobrażenia. Kiedy uzdrowimy fundament, kolejny krok stanie się łatwiejszy.
Poddanie się
Czy umiemy zaakceptować, to co jest, bez potrzeby reperowania niczego, szczególnie siebie? Brzmi to paradoksalnie. Po co zatem dbać o planetę, podejmować świadome, odpowiedzialne działania, uzdrawiać ciało? Dzięki temu zasłony błędnych percepcji, ignorancji czy pomieszania spadną z naszego postrzegania. Potrzebujemy do tego świadomej pracy z ciałoumysłem, aby móc zanurzyć się w doskonałości egzystencji. Jesteśmy na razie w drodze. Zanim dotrzemy do tego miejsca w sobie, w mistycznych tradycjach nazwanego Wielką Doskonałością czy Wielką Pieczęcią, jak uczynić nasze życie lżejszym i łatwiejszym? Kiedy wciąż zmagamy się z przeszkadzającymi emocjami, stresem, niepokojem i lękami, jak żyć? Musimy odnaleźć swoje własne drzwi do zaufania i poddania się strumieniowi życia. Niektórzy mają serce pełne oddania, wtedy to duchowe nauki, mają dla nich klucze. Inni z nas potrzebują zrozumienia intelektualnego, wtedy nauki rozwijające świadomość czy fizyka kwantowa mogą być pomocne. Dla części z nas, ludzka więź i połączenie jest istotne. Wtedy wspólnota wokół, podczas gdy staramy się nawigować poprzez wyzwania życia, może zaoferować komfortowe wsparcie. Każdy z nas musi odnaleźć własną drogę do akceptacji siebie i życia takim, jakim jest oraz nauczyć się iść w tym kierunku małymi kroczkami, jeden po drugim.
Zabiera to nas do następnego progu
Cierpliwość
To duży czynnik w rozwijaniu naszej relacji z niewiadomą. Cierpliwość i praktyka. To w porządku mieć wahania. To w porządku upadać czy poddać się. Wszystko stale porusza się i zmienia. To jest właściwie jedyna pewna rzecz w życiu. Czy widzimy to? Skoro wszystko się stale zmienia, możemy się zrelaksować. Nawet jeśli czujemy się utknięci, i to pewnego dnia się zmieni. Pomyślmy o dziecku w łonie matki, które też mogłoby czuć się utknięte, nie wiedząc, że poród przyjdzie, prawda? Ale on zawsze przychodzi. We właściwym momencie. Cierpliwość daje przestrzenność, która to charakteryzuje obszar nieznanego.
Czy nie powinniśmy zatem nic robić?
Działanie
Jak i kiedy podejmować właściwe działanie? Skoro wszystko podlega zmianie, może lepiej wygodnie się oprzeć i obserwować rozwój wydarzeń? Co jeśli to jednak zmiana nami zawiaduje i jesteśmy wyrazem ewolucji świadomości? Co było pierwsze, jajko czy kura? A może wszystko istnieje jednoczasowo i jest współzależne, niemożliwe do rozdzielenia. Tak, potrzebujemy podejmować działania. I warto, abyśmy nauczyli się być wyrazem sił ewolucji i zmianą, której potrzebuje świat. Na Wschodzie zasada ta nazywa się wu wei, samopowstające działanie. Zjawiska, które powstają bezwysiłkowo, jako impuls życia bez forsowania poprzez akt odrębnej woli.
Skąd wiedzieć, kiedy jest właściwy czas na podejmowanie działań, a kiedy na spoczęcie w byciu?
Receptywność
Umiejętność głębokiego słuchania pozwala nam odkryć istniejące już, lecz ukryte, struktury w matriksie wszechświata. Nie musimy za każdym razem odkrywać koła na nowo. Wymaga to jednak odpuszczenia potrzeby udowadniania własnego specjalnego znaczenia oraz przywiązania do formy i finalnego efektu, szczególnie do tego, przez kogo zostanie zamanifestowany. To, co ujawni się w ten sposób, będzie wyrazem czystego piękna, gracji i magii poza naszymi ograniczonymi zdolnościami produkcji nowych form. Zmniejsza to też napięcie i stres, wprowadzając lekkość, celebrację i radość do aktu kreacji, jako że nie ma oddzielenia pomiędzy podmiotem i przedmiotem kreacji. Nie ma się, czym martwić. Wszyscy są zadowoleni.
Jak w to wejść?
Obecność
Zanurzenie się w stanie obecności, pozwala nam głęboko słuchać nieznanego. Znika ten, co działa. Może to być dla wielu z nas wyzwaniem. Jesteśmy wychowani do działania, a nasza kultura nie ceni stanu bycia i kontemplacji. Jesteśmy definowani i sami definiujemy siebie i innych poprzez osiągnięcia. Zaprzyjaźnienie się z pochodzącą ze wschodu mądrością, celebracją ciszy, bezruchu i bycia, może być nowym odkryciem dla nas jako ludzi zachodniej cywilizacji.
Jako osoba głęboko oddana misterium życia oraz praktykująca na co dzień odkrywanie wewnętrznego prowadzenia poprzez nieznane terytoria, chciałabym zachęcić nas do wyruszenia w tę przygodę. Pozostawi nas w zachwycie z głęboko otwartym sercem.
Dla pożytku wszystkich czujących istot,
Estera Saraswati
30 września 2018,
napisane w przestworzach w drodze pomiędzy Polską i Szwecją, zainspirowana obserwacjami podczas festiwalu dla liderów przyszłości biznesu
Leave A Comment